Każdego roku znajdujemy ofiary domowego rozmnażania zwierząt. Właściciele, uważając, że ich kot/pies jest najpiękniejszy/najmądrzejszy na świecie - bardzo pragną mieć potomstwo po nim myśląc, że będą podobnie wyglądać, że będą mieć podobny charakter. Czy aby na pewno tak będzie? Otóż nie. Genetyka to bardzo złożona dziedzina. Nie można wiedzieć, bez rodowodów, bez określenia jakie geny nosili przodkowie, a potem nasz pupil, jakie potomstwo wyda na świat nasz pies/kot.
Załóżmy, że mamy kotkę podobną do kotki syjamskiej i postanawiamy ją rozmnożyć z podobnym kocurem. Koty się spotykają, a za jakiś czas mamy w końcu upragnione kociaki. Upragnione? Nie. Bo urodziły się czarne, bure, biało-bure. Jak to? Genetyka...
I nagle ci wszyscy chętni rezygnują z kota, którego mieli od nas wziąć. Bo przecież chcieli syjama, a nie zwykłego czarnuszka.
Zostajemy z całym miotem kociąt. 6 sztuk. Ogłaszamy. Szukamy oczywiście jak najlepszych domów, bo to dzieci naszej kotki.
Czekamy.. Dzwonią jacyś dziwni ludzie. Jeden chce do stodoły, żeby myszy łapał, drugi uważa, że karma dla kota to jakaś fanaberia i może liczyć co najwyżej na resztki z obiadu. Weterynarz? Kastracja? A po co? Nie będą okaleczać kota, a jak będą małe, to się wyda albo utopi.
Oczywiście nie dajemy tym ludziom naszych pupilków. Bo jak to? Miały się wylegiwać na kanapie i być ukochanymi kotami.
Czas mija... Kociaki rosną.. Rozrabiają.. Przydałoby się je odrobaczyć, zaszczepić.. Ale to przecież koszty. Trzeba je oddać jak najszybciej. Jedzenie, żwirek, wszystko kosztuje...
Nikt nie dzwoni, a przecież mieliśmy je szybko wydać, miała być kolejka chętnych. Ponawiamy ogłoszenie. W końcu jakiś telefon. Głos w telefonie pyta kiedy można odebrać kociaka? Już. Dzisiaj. Natychmiast. Nie pytamy o nic. W końcu jakiś chętny!
Z ulgą zamykamy drzwi za człowiekiem, który wrzucił kociaka do kartonu... Zostało jeszcze 5...
Nie ma chętnych... Co robić?
Pakujemy maluchy do kartonu. Przecież nie możemy mieć tyle kotów. Na pewno ktoś je znajdzie, będą miały dobrze - myślimy zagłuszając wewnętrzny sprzeciw..
Czekamy aż się ściemni. Pakujemy karton do auta. W kartonie kocyk, trochę karmy, przecież mamy dobre serce... Jedziemy w pobliże jakiś domów. Oglądamy się czy nikt nie widzi. Ciemno, cicho, chyba nam się uda. Szybko zostawiamy karton przy ulicy. Odjeżdżamy.. Uff... W końcu pozbyliśmy się problemu...
Może następny miot naszej kotki będzie bardziej podobny do syjama. Musimy wziąć tylko innego kocura..
Co Tobą kieruje, kiedy rozmnażasz swoje zwierzęta?
Dorzuć grosik do sterylizacji:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/bezdomne
Tutaj można pobrać plakat.